X
    Kategorie: Blog

Symulatory wyścigowe – czy warto?

Pojęcie simracing trafiło do szeroko pojętego mainstreamu w czasie pandemii, kiedy to kolejne serie wyścigowe w świecie rzeczywistym sukcesywnie były odwoływane. Rywalizacja niejako przeniosła się do świata wirtualnego – chętni kierowcy mogli spróbować swoich sił siedząc nie w kokpicie samochodu, tylko w domowym zaciszu.

Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Coraz to kolejne oficjalne zespoły Formuły 1 tworzyły formacje esportowe. Dużo się działo także w branży hardware’owej – o ile wcześniej na rynku najbardziej rozpowszechnione były produkty marek m.in.: Logitech, Thrustmaster i Fanatec, tak w szranki z nimi zaczęły stawiać oferty mniej znanych firm, m.in. Moza i Simcube. Simracing rozkwitł – w końcu w dostępnych na rynku grach zwycięzcy wyłaniani są na zbliżonych zasadach, co w rzeczywistości. I pod tym pojęciem nie chodzi o to, że wygrywa ten, który przekroczy linię mety jako pierwszy. Tylko o umiejętności, jakimi muszą się wykazać. W gruncie rzeczy wszelkie prawidła jazdy wyścigowej można z sukcesem – mniejszym lub większym – przenieść na tzw. wirtualny grunt.

Próg wejścia do świata simracingu jest całkiem spory, o ile mówimy w kontekście gier. Jeśli jednak uznamy to za alternatywę dla rzeczywistego motorsportu (lub jakąś namiastkę), z dużą dozą odwagi stwierdzić należy, że jest odwrotnie. Owszem, schody zaczynają się już na etapie wyboru kierownicy, manipulatorów. Potem dochodzi kwestia tytułu simracingowego – najpopularniejszymi produkcjami są iRacing, Assetto Corsa Competizione, Assetto Corsa oraz Le Mans Ultimate. Wszystkie one mają zalety i wady. I gdyby połączyć ich zalety, to powstałby symulator, który jest niebezpiecznie blisko świata rzeczywistego.

Assetto Corsa EVO – nowy gracz na rynku

Bezpośrednią inspiracją do napisania tego oto tekstu było to, co wydarzyło się 16 stycznia 2025 roku. Debiut zupełnie nowego tytułu w postaci Assetto Corsy EVO. Twórcy – włoskie studio Kunos Simulazioni – tego dnia wypuścili wersję Early Access, która wzbudziła wielkie kontrowersje. W internecie można było przeczytać i usłyszeć każdą opinię na temat tego symulatora. Jednak prominentne osobistości ze świata motorsportu zarówno rzeczywistego, jak i wirtualnego, były zgodne, co do potencjału zupełnie nowej produkcji. Dlaczego to taka nie lada gratka? Od dawna w simracingu nie powstał tytuł oparty na zupełnie nowym silniku, opracowanym wyłącznie z myślą o symulacji wyścigowej. Mało tego, Assetto Corsa EVO oferuje iście niespotykaną do tej pory głębie modelu jazdy. Transfer masy, praca opon, zawieszenia, poczucie jazdy na limicie oraz odczuwanych sił, oddziałujących na samochód, robią wrażenie.

Assetto Corsę EVO można postrzegać w kategoriach potencjalnego remedium – to jest ten tytuł, który może łączyć zalety wszystkich pozostałych. Przy odpowiedniej strategii oraz sprzyjających okolicznościach finansowych, istnieje prawdopodobieństwo, że Kunos Simulazioni będą pracować nad tym tytułem wiele długich lat, zamiast tworzyć kolejną, nową grę. I przy takim założeniu, będą mieli dużo czasu na dopracowywanie wszelkich smaczków w modelu jazdy. Najpierw jednak muszą uporać się z tzw. bolączkami wieku dziecięcego. A jest ich całkiem sporo.

Ligi simracingowe i rywaliazcja bok w bok

Zanim jednak rozmarzymy się na myśl o taniej przepustce do świata motorsportu i wiernej symulacji, warto lepiej poznać „z czym to się je”. W simracingu rywalizują między sobą różne ligi. Nierzadko do zgarnięcia są całkiem przyzwoite nagrody. Nic więc dziwnego, że powstało multum zespołów simracingowych o unikalnej tożsamości. Mają oni własne struktury, są obecni w świecie social mediów, mają sponsorów i starają się jak najlepiej wypromować. Mają strony internetowe, logo oraz własne dedykowane malowania. Wydarzenia są transmitowane na żywo i okraszone komentarzem, najczęściej w języku angielskim. Choć niemiecka scena simracingowa jest niezwykle mocna – i  to wcale nie dziwi, w końcu to kraj z największym sektorem motoryzacyjnym w Europie.

Rywalizacja ma miejsce w klasyfikacji indywidualnej i zespołowej. Do tego dochodzi możliwość brania udziału w wyścigach długodystansowych, czyli Endurance. Różne ligi mają swoje własne formaty, choćby kwalifikacyjne. Niekiedy dostrzec można inspirację Formułą 1 i trzema sesjami kwalifikacyjnymi. Innym razem mamy do czynienia ze zwykłymi, np. 30-minutowymi kwalifikacjami. Jeszcze innym razem kwalifikacje są podzielone na różne klasy. A część organizatorów wciąż stawia np. na zwykłą sesję, która wyłoni najlepszą dziesiątkę. A potem wspomniana dziesiątka bierze udział w superpole, gdzie każdy kierowca ma do przejechania jedno pełne kółko kwalifikacyjne.

Szeregowi kierowcy mogą liczyć na uczciwą rywalizację. Przynajmniej pozornie – w końcu incydenty oceniają stewardzi. Komisja sędziowska w niektórych przypadkach działa na zasadzie przyjmowania zgłoszeń już po zakończonym wyścigu. Są i tacy organizatorzy, którzy gwarantują tzw. livestewarding, czyli przyznawanie kar w trakcie wyścigu. Tam gdzie rywalizacja bok w bok, tam są wielkie emocje, często konflikty i różnica zdań. I to jest właśnie zaczątek do rozmowy o tej ciemnej strony simracingu.

Przecież to jest to samo, co w rzeczywistości! Niby tak, ale jednak nie. Internet daje wielu frustratom upust do wyzwalania negatywnych emocji. Można wręcz powiedzieć, że w przypadku niektórych jednostek, wysysa z nich to, co najgorsze. Często simracerzy zapominają, że po drugiej stronie ekranu również znajduje się człowiek. Ze wszystkimi przywarami. Włącznie z tym, że – jako gatunek ludzki – naszym nieodzownym elementem egzystencjalnym jest… popełnianie błędów. I każdy popełnia błędy. Ale nie powinniśmy co do zasady rozliczać tak bardzo zachowań na wirtualnym torze, tylko poza nim. Nawet jeśli to wirtualny świat, to emocje są prawdziwe. Przywołać można sytuację z boiska piłkarskiego. Co z tego, że dwóch grajków z przeciwnych drużyn poprzepycha się wzajemnie podczas meczu, jeśli po wszystkim poklepią się po ramieniu i podziękują za wspólną grę. Przebaczą sobie, tłumacząc swoje zachowanie tzw. sportowymi emocjami.

W simracingu i internecie jest inaczej. Wiele jednostek hoduje w sobie bardzo negatywne emocje, złość i frustrację. Dają oni znać o swoich kompleksach. Jakie jednostki, takie środowisko. Wiele złego można powiedzieć również o organizatorach lig, którzy bywają stronniczy, nie uznają swoich werdyktów za precedensowe. Prowadzi to do podsycania i tak napiętej atmosfery. I do różnych werdyktów w bardzo podobnych sytuacjach. Jeżdżąc w ligach przekonamy się, że regulamin niekiedy działa w jedną stronę – organizator co prawda rzekomo ma obowiązki, np. w kwestii terminowości, ale nie ma nadrzędnej instytucji, która rozliczy nieprawidłowości. W konfliktowych sytuacjach na Discordach ligowych zwycięzcami zawsze będą spoceńcy, którzy piszą po kilkanaście wiadomości dziennie na forum. Swoje bańki tworzą także streamerzy. Najgorzej, jeśli bardzo złe przykłady idą z tzw. góry, czyli od szybkich i prominentnych simracerów. Co z tego, że taki człek jest szybki, skoro daje powody, by podważać jego wartość w ujęciu człowieczeństwa?

Adam Szpański – niechlubny przykład

Za przykład może posłużyć historia, którą w swoim artykule opisał Lucjan Próchnica z zespołu ForzaItalia.pl eRacing na łamach oficjalnej strony scuderia.forzaitalia.pl. Zachowanie Adama Szpańskiego woła wręcz o pomstę do nieba. I właśnie w simracingu można dostrzec to, co świadomy użytkownik dostrzeże w ujęciu zachowań międzyludzkich w internecie. Ludzie żyją w iluzorycznych bańkach, ich poziom niewrażliwości na to, co się dzieje wokół, nieustannie rośnie. Nie liczą się argumenty, tylko umiejętność zakrzykiwania – i w każdej potyczce faworytem będzie ten, który ma większe zasięgi i bardziej oddanych fanów.

Simracingowy „sweet spot”

Simracing jest świetny jako narzędzie do doskonalenia techniki jazdy i nauczenia się tego, jak zachowuje się pojazd na limicie przyczepności, a także po jego przekroczeniu. Bez ponoszenia większych kosztów możemy co rusz popełniać te same błędy, aż w końcu zaczniemy się ich skutecznie wystrzegać. Jeśli jesteśmy gruboskórni i potrafimy przymknąć oko na pewne niedoskonałości lub wręcz zdystansujemy się, możemy także dobrze bawić się w rywalizacji z innymi graczami w obrębie lig.

rafmarmoto:
Podobne posty

Ta strona wykorzystuje ciasteczka.